"... I tak głosił: Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym."
/Mk 1,1-8/
Nie będę ukrywała, że w zeszłym tygodniu padłam!... tak! Najzwyczajniej w świecie pokonało mnie fizyczne zmęczenie i mimo wielkich chęci nie byłam wstanie późnym wieczorem coś jeszcze pisać…
Myśli przewalały się w głowie i sercu… aż krzyczały o zatrzymanie się… ale sporo się działo
…ciągle ktoś coś chciał… o coś pytał… a ja czułam, że nie jestem wstanie odpowiadać, zwłaszcza na pytania, które dotyczyły czegoś, na co jeszcze jest czas…
Docierało do mnie, że z ledwością żyję w pełni tym, co jest teraz… zalewające mnie z każdej strony informacje powodowały, że za 5 minut nie pamiętałam już co mam zrobić za godzinę…
W sobotę znalazł się na szczęście czas na dzień skupienia, który mogłam spędzić sam na sam z Pan Bogiem.
Ależ się rozkoszowałam CISZĄ… tym, że nie muszę nic na głos mówić!
Jedyne co z siebie wyszeptałam było „AHOJ” do współsiostry, na którą wpadłam w kuchni i potem „DOBRY DEN”, do kogoś na ulicy, jak wyszłam z domu, żeby udać się na mszę do oddalonej o 5 km wioski.
No i wieczorem wspólne modlitwy…
Zbędnych słów nie było!!!
Trochę myślałam o tym TERAZ… i zaczęło mnie sporo spraw przytłaczać…
Tak trochę czuję to przytłoczenie i teraz… mimo, że Bóg mówi wyraźnie! I przypomina mi, że jest mocniejszym ode mnie…
Dziś Słowo Ewangelii przeniosło mnie do wydarzenia z przed dwóch lat, gdy na rekolekcjach, doświadczyłam przemiany serca i chrztu w Duchu Świętym…
Tak jakby Bóg chciał mi przypomnieć, że stwarzając wszystko nowe ma nadzieję, że temu nowemu dam szansę na wzrost, na kwitnienie i owocowanie…
Nie zmarnuję…
Słabość, kruchość… człowieczeństwo… to droga… taka pagórkowata… pokręcona…
Może sobie nawoływać Jan Chrzciciel… może się dziać w mojej codzienności tysiące cudów… a ja ???
Gdzie jestem…?
I jeszcze się stało coś takiego niepozornego… może mało istotnego…
Otworzyłam pocztę e mail i jak zwykle z boku wyświetliła się reklama… nie zwracam na nie uwagi, ale ta była ciekawa…
Opowiadała historię księdza, który wskrzesił wymierającą wioskę w Sudetach.
Zostawiam tu link. Filmik, jest czeski, ale myślę, że to nie problem…
tu kliknij
i tu kliknij
Dlaczego ten filmik trafił do mojej poczty?
Czyżby dlatego, że pośrodku adwentowej drogi ja ze zmęczenia popadam w beznadzieję?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz