(…)Każdego, kto tych słów moich słucha i wypełnia
je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który swój dom zbudował na
skale(…)
|Mt 7,21.24-27|
Na czym buduję ja? i co to znaczy ROZSĄDNIE?...
Bywa że moje starania, aby zbudować coś rozsądnie
spełzają na niczym… siadam na gruzach moich wysiłków i zastanawiam się, gdzie
zabrakło mi roztropności…
Doświadczam, jak wielkiej wrażliwości wymaga
słuchanie Bożego głosu i wypełnianie Jego woli…
Boże natchnienia przychodzą tak niepostrzeżenie i
delikatnie… a gdy uda mi się je usłyszeć, pozostaje mi jeszcze WOLNY WYBÓR… ten
gest Bożej miłości i wiary we mnie, który najtrudniej mi przyjąć…
Moje decyzje nie zawsze przynoszą dobry efekt
końcowy…
O roztropności! Skapnij z nieba!
Czas taki pełen, że nie było kiedy wiernie pisać…
Zastała mnie NIEDZIELA RADOŚCI a mnie do radości
daleko…
Pełna jestem myśli i nowych doświadczeń… jedne mają
smak zaskoczenia… niepewności… a drugie rozczarowania… zawodu… smutku…
Rozpoczęłam prace w domu dla seniorów w Instytucie
Chrystusa Wielkiego Kapłana. Same starsze panie. Dobrotliwe, wymagające
cierpliwości, akceptacji i radości. Jest co robić i służby wcale nie mniej
męczące niż w hospicjum. Troszkę inny charakter pracy, bo panie jeszcze dość
aktywne jak na swój wiek i męczące je dolegliwości.
Inne też środowisko, bo typowo katolickie. Msza
wpisana w plan pracy, różaniec i co jakiś czas adoracja. Sam dom był jeszcze
przed kilkunastoma latami klasztorem należącym do sióstr.
Teraz ma go słowacki instytut. Ciekawe, że
podpisując umowę dowiedziałam się, że szefostwo tej filii znajduje się na Bilei
Vode… a tam bierze początek, moje pragnienie, aby moje misyjne powołanie oddać
czeskiej ziemi…
To podczas rekolekcji oazowych II stopnia, które
miałam łaskę przeżyć w Travnej w Czechach odwiedziliśmy Bilą Vode. Większa
część wioski na tak zwanym końcu świata w czasie komunizmu zamieszkiwana była
przez siostry zakonne z Czechosłowacji. Zostały tam zwiezione przez komunistów
z myślą, aby je zniechęcić… odwieść od życia poświęconego Bogu… Wymieszane z różnych
zgromadzeń żyły tam przez wiele lat. Gdy przyszedł czas wolności z niektórych
zgromadzeń pozostało po kilka starszych sióstr, które nie miały gdzie wrócić…
nie były by wstanie się utrzymać… nie miały nowych powołań… czekały na koniec…
umarły w Bilej Vodzie…
My zastaliśmy tam jeszcze po kilka sióstr z 14
różnych zgromadzeń. Świadectwo ich życia i wierności dokonanemu na zakładzie
wiary wyborowi, zrobiły na mnie ogromne wrażenie.
Owocem tego doświadczenie była po latach moja
decyzja przy wyborze misyjnej ziemi… wierzę, że ten owoc wyrósł z ofiary i
modlitwy tamtych sióstr… gdy sobie to uświadamiam to milknę… zwłaszcza w takich
chwilach jak ta… gdy mało cieszy… gdy z trudem pokonuję niezrozumiałe sytuacje…
gdy najchętniej bym się poddała i wycofała z linii frontu…
Nie wiem, jak długo dane mi będzie pracować w IKV…
bo zdaje się, że Bóg ma jeszcze inny plan… a drogi, którymi mnie wiedzie są
jakby stawianiem fundamentów, pod budowę czegoś zupełnie innego…
Spotkania z ludźmi czeskiej ziemi u końca ich życia to
wielka łaska… czasem zdaje mi się, że Bóg pozwala mi wejść w czeski świat od
kuchni, że dane mi jest zobaczyć kawał historii, który przecież nie mogłam
przeżyć, ani doświadczyć, bo albo mnie jeszcze na świecie nie było, albo byłam
w mojej ojczyźnie…
Ma to sens… choćby dzisiejsze Słowa pełne nadziei i
zachęty o tym sensie przypominają…
Ważna jest wytrwałość… ważna cierpliwość…
Ważna czujność… bo przecież każdego dnia Jezusową
mocą dokonują się wielkie rzeczy… „ a błogosławiony kto w Niego nie zwątpi”! /Mt
11,2-11/
„Pustynia ma się rozweselić, spieczona ziemia
rozkwitnąć! Przejrzą niewidomi głusi zaczną słyszeć, chromi skakać a niemi
krzyczeć… odkupieni powrócą ze szczęściem wiecznym na twarzach… ustąpi smutek i
wzdychanie”… /Iz 35,1 -6a.10/
O czujność i wytrwałość dziś proszę… a RADOŚĆ
wykwitnie już sama…