Obiecałam pisanie… a
milczę… ciągle coś, jak nie do zrobienia, to do przemyślenia… ciekawe, ze i
głowa pełna myśli ciąży i nie ma się siły…
Zabrałam się za
organizowanie mojego hand-dziamowego warsztatu pracy… dwa miesiące temu
przytargałam do pokoju szuflady, aby się w nich porozkładać…
Wczoraj wreszcie je
zapełniłam rzeczami upchanymi przez długi czas w kartonie… czuję, że już
potrzebuję i tak się wypowiedzieć… znaleźć chwilkę na ten świat, w którym, to
co już niby wiem nabiera zupełnie innego koloru i kształtu…
Wrzesień pomału zbliża się ku końcowi… zaczęło się od
urodzin… czyli dużo wdzięczności za to, że dane jest mi żyć na tym pięknym
świecie i mieć wokół siebie pięknych ludzi… może też dzięki hospicjowym
klimatom dostrzegłam nagle jak wielkie to szczęście ŻYĆ…
Trochę mnie
zastanawia, dlaczego starość tak bardzo się Panu Bogu nie udała… albo udała,
tylko ja ciężko znoszę rozumienie jej…????
Mam świadomość, że
dotykam wielkiej tajemnicy człowieka… więc pewnie i tak nie pojmę…
O śmierć już nawet
nie pytam… mam wrażenie, że owiana jest CISZĄ a w NIEJ już każdy sam znajduje
odpowiedź…
Wracając do ŻYCIA…
tego na ziemi… to koniecznie muszę podzielić się radością ze spotkania z moimi
siostrami!!!
Było w Polsce…
międzynarodowe… ;) dałam się zaskoczyć… nie spodziewałam się, że otrzymam taką
dawkę RADOŚCI, MĄDROŚCI( uśmiech w stronę s. Anety ;) ) DOBROCI… WZRUSZENIA i
sama nie wiem czego jeszcze… czułam, że nie nadążam oddychać… może trochę z
niedospania ;)… ale szkoda było każdej chwili… chciałam nabrać garściami z tego
czasu łaski… nie myślałam, ze tak ucieszę się ludźmi!
Nie myślałam, że ten
czas aż tak szybko uciekł i że to, już można powiedzieć – dawno było, jak w
Nazarecie miałyśmy czas probacji… a od tego czasu nikt na tak długo jak my tam
nie mieszkał… puszka z herbatą po nas została… ciepło mi się na sercu zrobiło…
bo przecież cenne były to chwile…
Teraz pytałyśmy się
o to KIM JESTEŚMY?... przez pryzmat
nowych zadań i rzeczywiści w które zostałyśmy posłane zadziwiająco innego
znaczenia nabiera - zdawało by się dobrze znana odpowiedź…
Mam wrażenie, że
patrzyłam w lustro… przyglądałam się sobie i dostrzegałam zupełnie inną siebie…
szczęśliwą… taką na swoim miejscu… potrzebną…
Dobre to było!
Jednym słowem ;)
A i powrót mnie
cieszył… chciałam do swoich… na piękną Morawę…
Tu Pan Bóg nie
przestaje mnie zadziwiać…
Zamarzę o skałce pod
płotem… i oto już ją mam… brakowało mi drabinki na pnący krzew… starczyło, że
mimo chodem zadałam pytanie, czy aby takiej
w Horynii nie mają… mieli i nie potrzebowali… więc już drabinkę mam… to
był sobotni poranek… tego dnia i bez zadawania pytania dostałam odpowiedź… że
znajdzie się dla mnie praca…
Jak się dobrze ułożą
sprawy, to chyba pożegnam się z Cytadelą… i zdaje się, że to będzie dobre
rozwiązanie… najbliższe dni pokażą…
Nie mija mi
zadziwienie… zaczyna to być jakiś stan przewlekły i dobrze mi z tym!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz