poniedziałek, 1 września 2014

Panie, dlaczego kocham zmierzch...



„Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście....”
Pwt, 30, 15

Od 35 lat mam wybór… każdego rana otwieram oczy… nabieram w płuca powietrze… krew krąży w moich żyłach… bije moje serce… widzę… czuję… uśmiecham się lub płaczę… podziwiam… poznaję… daję się zaskoczyć… upadam… wstaję…
Spotykam ludzi, którzy potrafią zachwycić, zadziwić, zaskoczyć… i choć pchają mi się na myśl i jakieś trudne sytuacje, zauroczona cudnie pachnącą, żółtą różą, zerwaną dziś w czasie deszczu - pełna jestem wdzięczności…
… wpadł mi w oczy wiersz genialnego Brandstaettera. Tak mi klimatycznie przypadł do gustu… choć w pierwszym momencie wzdrygłam się, czy aby na pewno dobry na tą urodzinową chwilę… bo o zmierzchu a nie o jutrzence…
Oswajam się z przemijaniem we środy… ostatnio intensywnie… towarzysząc Zdeńkowi i jego mamie…
Bo  jeśli życie za nami pachnie dobrem, to nie ma się czego bać… to trochę jak z tą różą…
Więc ostatecznie odważnie uznałam, że też kocham zmierzch… bo tyle tego dobrego, że nie da się nie kochać…
 Panie, dlaczego kocham zmierzch...

"Panie,
Dlaczego kocham zmierzch,
Jesień
I przeszłość?

Dlaczego kocham wszystko, co zmierzcha.
I wszystko, co dobiega kresu.
I wszystko, co przemija?

Daj mi, Panie,
Wieczność o smaku zmierzchu,
Jesieni
I odchodzącej przeszłości."

/Roman Brandstaetter/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz