SŁOWO ma
w sobie moc… może przynosić życie, dawać radość i ŚWIATŁO
… może też być jak raniący pocisk… może zabijać… kończyć coś
dobrego… zamykać drogi porozumienia…
Znam to… wiem jak smakuje i jedno i drugie…
Codzienność przynosi wiele sytuacji w których mogę
to sprawdzić na własnej skórze… zasób posiadanych przeze mnie słów jest wielki!
Właściwie wystarczają na wyrażenie wszystkiego co tylko zechcę… wystarczy że
dam słowom dźwięk… ubiorę je w zdania…
JAN CHRZCICIEL
ten który przychodzi zaświadczyć o ŚWIETLE…
po co ŚWIATŁU zapowiedz?
Przecież z łatwością pokonuje noc i każdy dobrze wie gdy nastaje nowy dzień…
A jednak i takie są ciemności pustoszące ludzkie
serce, co nie dają ŚWIATŁU
szansy na przebicie…
Pustynia bezludna i przerażająca… strach…
zamknięcie… bezsens…
Myślę sobie, że i takie doświadczenie wcale nie musi
być dalekie i obce w dzisiejszej gonitwie za niczym…
Dobrze wiem jak potrafię być głucha i ślepa…
Jak bardzo potrzebuję krzyczącego proroka, który
przebudzi mnie z letargu zgorzknienia…
Wielka musiała być wiara JAN CHRZCICIELA w to, że pustynia stanie się ogrodem, że
Niebo da ożywczą ROSĘ, co nawodni ziemię!!!…
Zachwycam się tą jego wiarą i zbieram w sobie
strzępki nadziej na szansę dla mnie…