Przepaść bez dna…
To temat, który mnie prowadzi przez tegoroczny
czas wielkiego postu… symbol, otwierający we mnie przestrzenie ciągnące się w
różne strony… z jednej prosto do wnętrza mnie samej… z drugiej do
człowieka, tego tuż obok, czy też gdzieś
akurat daleko…
Kilka kilometrów od miasteczka w którym mieszkam
znajduje się takie miejsce na ziemi… Hranická propast . Druga najgłębsza przepaść na świecie! Zjawisko na pierwszy rzut oka bardzo niepozorne.
Skalna dziura w ziemi a w niej małe jeziorko.
Nawet fotografia nie wiele mówi… żadna rewelacja… a jednak już kilkakrotnie
próbowano zmierzyć głębokość owej przepaści… no i nie zmierzono… do pewnego
etapu pod wodą są wstanie dostać się
płetwonurkowie do dalszego sonda… ale to ciągle jeszcze nie jest dno!!!…
Głębia pełna tajemnicy…
Tym razem odkrywam taką przepaść w sobie…
odkrywam głębię nie tyle w sensie jakiegoś wielkiego bogactwa, ale może nawet
bardziej jako ogromną otchłań, której nie ogarniam w jej pustce…
Lubię fragment Janowej ewangelii o
cudzołożnicy => J 8,1-11 >TU … jest tam wiele osób… dokładnie można wczuć się w atmosferę…
wyobrazić sobie reakcje… postawy… gesty…
Zwłaszcza to Jezusowe spojrzenie… zdaje się,
że docierające do samego dna…
Oto człowiek… ogromna głębia, która potrafi
ZCHWYCAĆ
ZASKAKIWAĆ
ZASTANAWIAĆ
ZADZIWIAĆ
PRZERAŻAĆ
NAPAWAĆ BOJAŹNIĄ
BYĆ NIEDOSTĘPNA
A czasem aż NAZBYT BLISKĄ
Taka przepaść bez dna…
Taka ja i tacy ci, których spotykam, z którymi
żyję bliżej i dalej…
Wchodzę przez furtki oczu, serca, myśl,
współodczuwania do ogrodów pełnych tajemnicy…
Wchodzę i milknę…
Wzruszam się pięknem i cudownością, bądź
płaczę ze smutku… boleści… bezradności…
Często dane mi jest BYĆ …
Tylko albo aż dawać dobro…
Jakby wypuszczać z dłoni kamienie… które może
najchętniej bym rzucała ze złością zbyt łatwo powierzchownie oceniając
sytuację…
Spadają na ziemię z dłoni otwartej i gotowej
przytulić…
Milknę…
Bo to spoza mnie, w sobie samej przecież
nie ogarniam pustki….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz