… znowu
rzecz się ma o komunikacji między ludzkiej… przekonuję się jak jest
trudna! A jednocześnie jak ważna, żeby
żyło się po ludzku i nie traciło energii na zamartwianie czy zostało się dobrze zrozumianym… czy aby
nie przepala się kolejny most i nie zarasta kolejna droga do człowieka…
Można grać
do perfekcji… przetwarzać się jak kameleon… przysposabiać do sytuacji… można
chodzić na palcach… ostrożnie… można wytrenować uśmiech… i można zabijać myślami zupełnie innymi niż
wypowiadane słowa… do czego zdolna jest
ludzka istota???? Przeraża mnie gdy zastanawiam się nad odpowiedzią!
Moje
doświadczenie choć za każdym razem inne na szczęście ciągle małe… paradoksalnie
pocieszam się faktem, że mogłoby być gorzej… a tego bym nie chciała…
Według
przekonania, że nic, co mnie spotyka nie jest daremne spekuluję, że kolejna
bitwa o samą siebie, (bo jakiś wyższych celów ona raczej nie ma…
i chyba
dlatego tak boli… ) jest po COŚ …
Buntuję się,
że sytuacja w ogóle zaistniała… bo zupełnie nie pasuje do świata tu… psuje sielankę
wokół… wprowadza zamęt w naturalną
harmonię… wytrąca mnie z równowagi…
Wydaj mi
się, że całego tego konfliktu ja nie potrzebuję!!!!!
Złości mnie,
że w ogóle dałam się w niego wciągnąć… ale musiało być coś, co kazało mi się
bronić… zawalczyłam o jakąś słuszność ważną w moim systemie wartościowania i
zapłaciłam cenę niebagatelną…
Chciało by
się zakończyć stwierdzeniem… OTO ŻYCIE…
spirala umierania, aby zmartwychwstawać w bólu rodzenia się … ciągły bój o
przetrwanie …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz