niedziela, 6 października 2013

z poczekalni...


Obiecałam pisanie… a milczę… ciągle coś, jak nie do zrobienia, to do przemyślenia… ciekawe, ze i głowa pełna myśli ciąży i nie ma się siły…

Zabrałam się za organizowanie mojego hand-dziamowego warsztatu pracy… dwa miesiące temu przytargałam do pokoju szuflady, aby się w nich porozkładać…

Wczoraj wreszcie je zapełniłam rzeczami upchanymi przez długi czas w kartonie… czuję, że już potrzebuję i tak się wypowiedzieć… znaleźć chwilkę na ten świat, w którym, to co już niby wiem nabiera zupełnie innego koloru i kształtu…

Wrzesień  pomału zbliża się ku końcowi… zaczęło się od urodzin… czyli dużo wdzięczności za to, że dane jest mi żyć na tym pięknym świecie i mieć wokół siebie pięknych ludzi… może też dzięki hospicjowym klimatom dostrzegłam nagle jak wielkie to szczęście ŻYĆ…

Trochę mnie zastanawia, dlaczego starość tak bardzo się Panu Bogu nie udała… albo udała, tylko ja ciężko znoszę rozumienie jej…????

Mam świadomość, że dotykam wielkiej tajemnicy człowieka… więc pewnie i tak nie pojmę…

O śmierć już nawet nie pytam… mam wrażenie, że owiana jest CISZĄ a w NIEJ już każdy sam znajduje odpowiedź…

Wracając do ŻYCIA… tego na ziemi… to koniecznie muszę podzielić się radością ze spotkania z moimi siostrami!!!

Było w Polsce… międzynarodowe… ;) dałam się zaskoczyć… nie spodziewałam się, że otrzymam taką dawkę RADOŚCI, MĄDROŚCI( uśmiech w stronę s. Anety ;) ) DOBROCI… WZRUSZENIA i sama nie wiem czego jeszcze… czułam, że nie nadążam oddychać… może trochę z niedospania ;)… ale szkoda było każdej chwili… chciałam nabrać garściami z tego czasu łaski… nie myślałam, ze tak ucieszę się ludźmi!

Nie myślałam, że ten czas aż tak szybko uciekł i że to, już można powiedzieć – dawno było, jak w Nazarecie miałyśmy czas probacji… a od tego czasu nikt na tak długo jak my tam nie mieszkał… puszka z herbatą po nas została… ciepło mi się na sercu zrobiło… bo przecież cenne były to chwile…

Teraz pytałyśmy się o to KIM JESTEŚMY?...  przez pryzmat nowych zadań i rzeczywiści w które zostałyśmy posłane zadziwiająco innego znaczenia nabiera - zdawało by się dobrze znana odpowiedź…

Mam wrażenie, że patrzyłam w lustro… przyglądałam się sobie i dostrzegałam zupełnie inną siebie… szczęśliwą… taką na swoim miejscu… potrzebną…

Dobre to było! Jednym słowem ;)

A i powrót mnie cieszył… chciałam do swoich… na piękną Morawę…

Tu Pan Bóg nie przestaje mnie zadziwiać…

Zamarzę o skałce pod płotem… i oto już ją mam… brakowało mi drabinki na pnący krzew… starczyło, że mimo chodem zadałam pytanie, czy aby takiej  w Horynii nie mają… mieli i nie potrzebowali… więc już drabinkę mam… to był sobotni poranek… tego dnia i bez zadawania pytania dostałam odpowiedź… że znajdzie się dla mnie praca…

Jak się dobrze ułożą sprawy, to chyba pożegnam się z Cytadelą… i zdaje się, że to będzie dobre rozwiązanie… najbliższe dni pokażą…

Nie mija mi zadziwienie… zaczyna to być jakiś stan przewlekły i dobrze mi z tym!!!