niedziela, 4 sierpnia 2013

CZAS NAJWYŻSZY



Czas przeszły, teraźniejszy, przyszły i… najwyższy… ile czasów wypełnia zaledwie jeden dzień ? wyliczyłam dziś jak wiele rzeczy powinnam zrobić, bo CZAS NAJWYŻSZY!!! 


Najwyższy czas otworzyć oczy… porozmawiać z Bogiem… zjeść śniadanie… wyjść do kościoła… napisać kilka słów… posłać obiecane zdjęcia… itd…

Dziś niedziela, więc był CZAS…

Już późny wieczór i nareszcie burza! Siedzę przy świeczce…  śpiewa mi TGD o tym, by Pan Bóg przemienił czas … bo on jest KRÓLEM CZASU! A Jego mocą, to wszystko, co spotkało mnie ostatnio nabiera sensu, staje się PIEKNE…
do posłuchana owa piosenka ;)

Zaczęłam pracę  w  hospicjum… zupełnie nowy rozdział w moim życiu… staję znowu z pustymi dłońmi… uczę się jak dziecko…. Daję się zupełnie zaskakiwać… chyba nie wiele może mi się  tam wydawać… bo hospicjum to miejsce ŻYJĄCE  jakby w innym wymiarze… nasiąknięte TAJEMNICĄ cichego odchodzenia…. „Cichego”… nie znaczy bez krzyku  i ciężkiego wzdychania…. ale takiego właśnie z czasem najwyższym, którego nie da się co do sekundy wyliczyć… przychodzi  bez słowa…
 
 

Miałam odwiedziny… była Maria Anna a później Marek i Marcin. Ciężar i lekkość obu spotkań nie do zważenia ;)… oba pełne i zaskakujące w jedyny i niepowtarzalny sposób .



Byłam na Słowacji w Rużomberoku na spotkaniu młodych w jedności z Brazylijskim Rio . Nowi  ludzie, radość, świeżość wiary… tak by można bez końca… i tyle tam było  kulturalno – artystyczno – duchowych  doświadczeń ! zły miał ochotę wszystko mi zabrać w drodze powrotnej, gdy utknęłam  na Słowackiej stronie w Puchovie… bo pociąg miał spóźnienie, a osobowy nie poczekał… co się ostatecznie okazało?  Hmmm  ta genialna  nić łącząca ludzi wierzących w TEGO SAMEGO TRÓJJEDYNEGO BOGA, czyniąca obcych sobie braćmi i siostrami!!! Ta nić zadziałała… ta nić pozszywała dziurawe sytuacje… po tej nici, jak akrobatka miałam szansę przejść odważnie…. Złapałam się natchnienia, aby zatelefonować do Lidecka… porosić o pomoc… wyciągnęłam dłonie i zamknęłam oczy!!! Udało mi się zawierzyć, że Bóg nie zostawi mnie w sytuacji bez wyjścia… dobrzy ludzie gotowi byli pomóc… nie musieli..w końcu mało się znamy… i tu się właśnie uśmiecham…. Bo TO, co nas łączy - sprawia, że MAŁO zaczyna znaczyć STRASZNIE WIELE…


…tyle jest we mnie wdzięczności za te wszystkie czasy wypełniające moją codzienność!!!!  
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz