„pewien
człowiek, imieniem Nikodem… przyszedł do Niego nocą…”
Mam imię…
pochodzenie… coś tam umiem i wiele nie umiem… coś tam wiem i sporo nie
wiem… czegoś szukam… mam swoje noce…
Pragnę! Tego
jestem pewna! Moje serce składa się z pragnień… natchnień, marzeń… które są jak
mgła…
delikatne… krótkotrwałe… niepewne…
Potrzebują
jasności… odwagi… wiatru… słońca… świtania…
Noc utkana z
gwiazd ukrywa w sobie TAJEMNICĘ… ta
tajemnica jest obietnicą…
po złote
gwiazdy mogę sięgać całą garścią… o ile tylko będę chciała…
Skradam się…
i czaję… próbując znaleźć odpowiedni czas i miejsce… aby pytać… aby sięgać…
O ile tylko
chcę…
A Bóg
odpowiada!
„(…)jeśli
się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego.”(…)
Dziwne?
I w jaki
sposób możliwe?...
Nikodem
dostał odpowiedz… długą i wyczerpującą… J3,1-21
Bóg jest
Bogiem konkretnym. Odpowiada bardzo sensownie.
Oczekując na
Zesłanie Ducha Świętego miałam wreszcie czas aby poukładać sobie wydarzenia z
przed miesiąca.
Pojechałam na swoje coroczne rekolekcje. Tym razem zapuściłam
się w miejsca mało mi znane… z zamiarem
pozwolenia Bogu, aby mnie zaskoczył.
To też
uczynił!
Już jadąc
zdało mi się, że będzie na tyle bezpiecznie, że miałabym zaryzykować i otworzyć
swoje serce. Sporo we mnie było przekory i chęci targowania się… nie ukrywam,
że chciałam wypróbować Boga… bo skoro, jest Bogiem cudów… który śmierć pokonał…
to może zbudzi i mnie z moich twardych snów… z mojego umierania…
Ostatni
kawek drogi do celu pokonywałam podmiejskim autobusem. Dwie sympatyczne kobiety
poprosiły abym się do nich przysiadła… na co specjalnie ochoty nie miałam… no
ale…
Chwilę potem
już wiedziałam, że jedziemy w to samo miejsce… a tym że droga była pełna
ostrych zakrętów… chcąc nie chcąc zostałam otoczona pieczą jednej z kobiet…
mocno trzymała mnie za rękę abym nie spadła z siedzenie…
Ten
symboliczny gest był początkiem wielkiego doświadczenia wspólnoty, która
poniosła mnie swoją wiarą przez kolejne dni i była świadkiem tego, jak Bóg mnie
zaskoczył.
Było nas tam
chyba ze 30 osób z różnych stron, w różnym wieku. A! no i z różnych ziemi.
Wspólnota, która nas gościła jest międzynarodowa, więc już w ekipie byli
Francuzi, Niemka, Słowacy.
Uczestnicy w dużej mierze z Czech, kilka osób
ze Słowacji, no i ja z Polski.
Rekolekcje w
duchu św. Ignacego, więc klasyka zdolna swymi metodami przeorać ludzką duszę do
korzeni pod warunkiem, że się Bogu na to pozwoli… ale tam dodatkowo wzmocniona
odnową charyzmatyczną! Elementami uwielbienia, tańca, daru proroctwa… itd…
Silny mix,
który był dla mnie sporym wyzwaniem! Powiedziałam sobie na początku, że dam się
zaskoczyć, więc przygotowałam się na wszystko.
Słowo
zaczęło szybko pracować… wieczorami to, czego nie rozumiałam dopełniało się
jakimś symbolicznym obrazem. Nie miałam możliwości nie słyszeć! Było
konkretnie, na temat i bezpośrednio do mnie…
Pod
skrzydłami s. Bianki, sympatycznej Niemki mogłam rzeczy ponazywać i ułożyć w
całość.
Już
trzeciego dnia wiedziałam, że Bóg mi daje nowe serce… przeprowadza operację i
leczy!
Czułam, że nowe serce potrzebuje nowego ducha…
darów, których będę potrzebowała na dalszą drogę.
Poprosiłam o
chrzest w Duchu Świętym. Było to niezwykłe doświadczenie!
Ludzie, z
którymi trwałam na modlitwie byli mi nieznani… (milczeliśmy oczywiście cały tydzień)
Położyli na mnie ręce otaczając z każdej strony .
Wypowiadali słowa modlitwy trafiając w samo
sedno, jakby mnie znali na wylot i dobrze wiedzieli jaką przebyłam walkę i jak
trudna była operacja na otwartym sercu.
Były obrazy
i słowa oraz dar tylko dla mnie.
Ogrom pokoju
i radości.
Czułam,
jakbym się nagle znalazła w przepięknym bambusowym, zielonym lesie, jak w żywym
bezpiecznym namiocie.
Gdy modlący
się za mnie ludzie rozstąpili się miałam wrażenie, że oto dostałam skrzydła i
choć jeszcze nie wiem jak się ich używa mogę lecieć… jak motyl, który się
wydostał z kokonu …
I ta ogromna
wdzięczność! Trudno to ubrać w słowa…
Myślałam
sobie o doświadczeniu Zesłania Ducha Świętego
w Wieczerniku… o młodym Kościele, który został obdarowany mocą… o tym
jakie to musiało być WIELKIE!
A potem
próbowałam zrozumieć, co też zostało dane mi. Jak bardzo to było podobne… i choć
może miniaturowe w porównaniu z tamtym….
To dla mnie całkowicie a może aż w nadmiarze wystarczające!!!
Odzyskałam radość
z przynależności do KOŚCIOŁA… wiem, że
wiele nowego przede mną i że to wcale nagle nie stało się prostsze… ale nabrało
innego wymiaru… inaczej patrzę na codzienność…
Ten Nikodem i ta noc bogata w SŁOWA …
o narodzeniu na nowo… z Ducha aby żyć… i sięgać po ogrom Bożej łaski … po
wieczność… to zaproszenie, które
faktycznie dokonuje się tu i
teraz…
Jeśli tylko chcę….