Po
długim czasie, gdy mnie akurat naszła chęć na podzielenie się kawałkiem
wzniosłych przemyśleń dostałam bardzo smutną wiadomość…
Zachowam
ją dla siebie… zastanawia mnie jednak jak utrzymać równowagę podczas, gdy wiatr
wieje prosto w twarz…
Gdy
przychodzi tyle pytań burzących poukładany już w miarę świat…
Jak
być mądrym… jak dobrać odpowiednie słowa, aby nie zranić jeszcze bardziej i nie
zniszczyć drugiego człowieka lekkim sądem…
Na
co mam prawo, a na co nie mam w ocenianiu sytuacji, które przynosi
codzienność…????
I
przede wszystkim jak widzi to Bóg?
Bo
ja to widzę bardzo stanowczo… mnie się wiele nie podoba… ja chciałabym krzyczeć
…
Gapię
się w białą ścianę… brak mi tak naprawdę słów…