Wczoraj próbowałam przeżyć swój comiesięczny dzień skupienia... dosłownie przeżyć!
wieczorem, sumując dzień z wielkiego "nic" wyłoniło się nagle jakże ascetyczne doświadczenie...
nie miałam tu o tym pisać... bo obiecałam sobie, że dopóki nie wrócę do wspomnień z Pragi i spotkania Taize nie będzie tu nic...
nie wiem dlaczego tak ciężko mi pozbierać myśli... i czym się zmobilizować do bardzo wielu rzeczy w moim życiu...
a może nawet wiem... ale po prostu nie chce mi się... bo... bo to i tamto musiało by się skończyć... stać inne itd...
a wczoraj... zupełnie niechcący znalazłam się przez słowa Ewangelii w domu Lewiego. Co w tym "zabawnego"?...
to, że miesiąc temu, podczas wyznaczonego przeze mnie dnia skupienia również było o celniku... wtedy udało mi się bardziej świadomie przeżyć ten dzień... tym razem była to moja pustynia!
Potrzebowałam zmierzyć się z demonami, które od Środy Popielcowej próbują ukazać mi, gdzie według nich jest moje miejsce...
w zupełnej pustce spotkałam Boga, który patrzył z wyrozumieniem na moją nędzę...
tam gdzie nie było mnie był On...
łaską jest spotykanie Go... łaską dostrzeżenie tej chwili w tym, co normalnie uznałabym za zupełną moją porażkę...
od rana oddycham tym spotkaniem... szukam strzępków z tego "pustego" wczoraj... nic nie mówię, żeby nie zakrzyczeć CISZY, która mnie napełnia pokojem...
do zrobienia ciągle pozostaje dużo... i prawdę mówiąc nie wiele sama sobie obiecuję...
może po cichu czekam na cud...
a że wiem jakie dokonuje, choćby przez tego typu sekundy łaski zawieszam się zuchwale na cienkich nitkach wiary...
niezawodny Brandstaetter nazwał to, czego ja nie umiem a w głębi siebie noszę...
Spotkanie z Bogiem
"Drżąc bezsilnie w Twoim spojrzeniu
Jak w dziobie mewy złowiona ryba,
Z głębi mej nędzy wołam do Ciebie:
„Wysłuchaj mojego głosu i moich dziejów
I nakłoń uszy swoje na głos moich modlitw,
I uczyń mnie dobrym człowiekiem,
Albowiem tylko wówczas
Jestem,
Gdy jestem dobry.
Oto jedyna wiara
Mojego człowieczeństwa
I istnienia „
Idąc przez mój niski dzień
Pochylam czoło,
Ciężkie od pochmurnych chórów.
Nic nie jest przypadkiem.
Ty nie grasz w kości , Boże,
I dlatego jesteś bardzo złożony,
W swojej niepodzielnej i troistej Jedności,
I dlatego zmierzam do Ciebie
Trudnymi drogami,
Przez niedocieczone prawa i formuły,
Przez materię, która jest energią,
Przez linię prostą, która jest linią krzywą,
I przez promieniowanie martwych przedmiotów.
Niech będą błogosławione wszystkie drogi,
Proste,krzywe i dookolne,
Jeżeli prowadzą do Ciebie,
Albowiem moja dusza bardziej tęskni za Tobą,
Niż tęsknią nocami stróże, pokryci rosą,
Za wschodzącym słońcem.
Połóż dłoń na człowieczej trzcinie
I dotknięciem palców obudź w niej
Muzykę nowego życia,
Boże."Roman Brandstaetter