środa, 1 stycznia 2014

Nowy Rok...






 „(…)Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali łaska po łasce.”
 Święta minęły strasznie szybko!!! Ale chyba jeszcze szybciej uciekł ten rok!
Ostatni dzień zachmurzony i deszczowy… ani żywego ducha na ulicy… słucham płyty „Ty i ja” a myślami przenoszę się do majowego czasu w domu.


Na koniec urlopu poprosiłam o modlitwę wstawienniczą.
Kilka osób modliło się nade mną, w tym chyba dwie zupełnie mi nie znane.
Gosia miała dla mnie obraz i słowo. Zatroskany Bóg zapewniał, że anioł stróż jest przy mnie a to, co przede mną- mimo, że nowe i nie łatwe, będzie błogosławione.
Z dnia na dzień odkrywam w czym rzecz. Bóg stawia przed nowymi wyzwaniami, ludźmi i sytuacjami.
Powinnam wreszcie zrozumieć, że strach ma wielkie oczy i nauczyć się, że nie ma się czego bać…
ale cóż… gdy ciągle powtarzam dobrze znany schemat panicznej beznadziei… stanu, w którym zdaje mi się, że nie podołam nowemu zadaniu… że kto, jak kto… ale ja rozsypię się już na początku i nie poskładam… a Bóg Swym obietnicom prowadzi cierpliwie nawet, gdy stawiam opór i nie chcę pojąć, często prostych rzeczy…
Wracam myślami do tego wieczoru przed powrotem… trochę mi to pomaga w otwarciu zaciśniętych pięści…


…jest też Słowo z rekolekcji na Hostine… o tym, że przyjście Pana jest pewne jak świt poranka i że przychodzi On jak deszcz nasycający ziemię… pyta Bóg co ma ze mną uczynić… wie jak czasem ciężko jest mnie kształtować… że przypominam chmury o świcie albo rosę, która prędko znika… i zapewnia, że nie chce nie wiadomo czego ode mnie. On chce, abym Go kochała
/por Oz 6,1-6/
 Pachnie we mnie Boże Narodzenie. Było taką pieczęcią na tegoroczne wysiłki… potwierdzeniem sensowności bycia TU I TERAZ.
On się rodzi w tym co trudne… samotne… zatopione w nocy pod gwiazdami… On staje się Ciałem nadaje sens moim ludzkim wysiłkom… Bóg chce usnąć w ramionach człowieka… ufa, że zapewnię Mu schronienie w moich dziurawych staraniach…
Elegancko było… pięknie… uroczyście! Śpiewaliśmy całym sercem cudowne czeskie kolędy… wędrowaliśmy do okolicznych kościołów pokłonić się Małemu w tamtejszych szopkach… ludzie z parafii witali nas tak serdecznie! Ugościli, pomodlili się z nami…
Lubię być w drodze, lubię ludzi, lubię piękno i wszystko w czym jest serce!
 Bogu chcę dziękować za to, że każdego dnia z Jego pełności dostaję łaskę po łasce!
Za TĄ ziemię i za TYCH ludzi… za TEN język… za każdy tegoroczny trud i za radości oczywiście też! więcej ich bez wątpienia! CHWAŁA MU ZA TO!